Trybuny na meczu z Cracovią były przede wszystkim… mokre. Przez cały dzień w Gdyni padał rzęsisty deszcz, który niektórzy odczytywali jako dobry znak - bo Arka potrafi grać w deszczu (np. mecz z Górnikiem Zabrze w Gdyni). Jeszcze przed rozpoczęciem spotkania miało miejsce symboliczne przeniesienie „bramy” pamiętającej jeszcze stadion przy Ejsmonda 1, na trybunę „pod zegarem”. Spowodowane było to modernizacją obiektu GOSIR. Mecz przyjaźni różnił się troszkę od tego z początku sezonu z Lechem Poznań, ponieważ pasiaści koledzy z lepszej strony krakowskich błoń nie zasiedli w sektorze gości, a między nami-arkowcami, przez co ciężko oszacować ilość przybyłych do Gdyni Cracovian. W pierwszej połowie na gnieździe pojawia się krakus, który prowadzi doping na stadionie przy ul. Kałuży. Zapodał on kilka przyśpiewek, głównie dla Cracovii, ale znalazły się też te „arkowe”. Pozdrowił również lokalnych rywali tj. Wisłę Kraków oraz Lechię Gdańsk. Tego dnia doping nie był taki na jaki nas stać. Możliwe, że to przez padający nieustannie deszcz, lub był to skutek goszczenia przyjaciół z Krakowa, którzy przyjechali nad morze dzień wcześniej. W każdym razie śpiew nie był pierwszych lotów. W drugiej połowie na „zegarze” pojawia się flagowisko w barwach żółto-niebieskich oraz biało-czerwonych i była to jedyna atrakcja z dziedziny ultras. Zaczyna się „sezon ogórkowy”. Czas na pewne podsumowania i refleksje, które na pewno pojawią się na łamach naszego serwisu.