Za nami prawdziwe derby. Dwie czerwone kartki, kilka żółtych. Dużo walki, niewiele ciekawej gry.

Nastawiałem swoich zawodników na walkę, zaangażowanie, jednocześnie uczulając, żeby nie dali się sprowokować i wytrzymali presję. To się chyba udało, bo to rywale kończyli mecz w dziewięciu. Za nami trudny mecz, którego wynik nas w pełni zadowala, ale sama gra już niekoniecznie. Mamy materiał do przemyśleń i analizy. W sytuacji, gdy gramy w przewadze musimy lepiej rozgrywać piłkę, szanować ją i nie "pchać" akcji zbyt szybko do przodu. Brakuje może trochę cwaniactwa czy doświadczenia w takich sytuacjach, ale najważniejsze, że widać w tej drużynie chęci do pracy i ambicję.

Dysponował dziś pan mocnym składem, chociaż zabrakło na prawej obronie Sulewskiego, a w środku pola Nalepy.

Tak, Robert to doświadczony jak na swój wiek i ograny zawodnik, ale myślę, że Bartek Maślak wypełnił swoje zadania i jestem z niego zadowolony. Momentami było widać u niego pewną nerwowość, ale zmieniłem go nie z powodu słabszej dyspozycji tylko żółtej kartki, którą dostał przed przerwą. Z kolei Michał Nalepa pauzował za cztery żółte kartki i musiał zastąpić go Piotr Pietkiewicz, który jest innym, bardziej defensywnym typem zawodnika. Nalepa kreuje grę, potrafi uderzyć z dystansu i bardzo nam go dziś brakowało.

Problemem Arki od kilku lat jest brak rasowego napastnika. U Was Wardziński wykonuje dużą pracę, ale nie można o nim powiedzieć, że jest strzelcem.

Myślę, że to nie tylko nasz problem, ale całej polskiej piłki. Każdy chciałby mieć w swoim zespole kogoś takiego jak Lewandowski, ale niestety w Polsce jak widać łatwiej jest wytrenować na przykład defensywnego pomocnika.

Lechia ma w ataku reprezentanta Polski juniorów, ale Robakowski i Marcjanik łatwo go dziś powstrzymali.

To są zawodnicy, którzy robią stałe postępy i są w orbicie zainteresowań trenera pierwszego zespołu. Arka musi obecnie liczyć na swoich wychowanków i oni mogą w przyszłości stanowić o jej sile. Wszystko zależy od tego jak dalej będą pracować.

Spogląda pan na tabelę i czuje, że jesteście już jedną nogą w finałach?

Na pewno tak bym nie określił naszej sytuacji. Pozostało nam jeszcze sześć spotkań, rywale mają mecze zaległe i wszystko się jeszcze może zdarzyć. W piłce juniorskiej może przytrafić się jeden słabszy mecz, a za nim kolejny. Dlatego my skupiamy się tylko na najbliższym spotkaniu, zwłaszcza, że przed nami bardzo ciężki mecz w Poznaniu z Wartą. To bardzo dobry zespół, który zremisował z Lechem czy wygrał 5:1 z Zawiszą. W tej lidze mecze na wyjeździe są zdecydowanie trudniejsze. Drużyny na mecze wyjeżdżają wcześnie rano i wychodzą na boisko w zasadzie prosto z autokaru po kilku godzinach jazdy. Idealny przykład mieliśmy w środę, gdy Pogoń nie mogła wejść w mecz i szybko objęliśmy prowadzenie.

Rok temu o podobnej porze, trener Wilczyński jasno deklarował: "Naszym celem jest złoto" i tymi słowami również nakręcił swój zespół. Pan unika tego typu deklaracji?

Uważam, że stać nas na sukces, ale my chcemy koncentrować się na każdym kolejnym meczu. Rozmawiamy 15 minut po derbach, ale mnie one już nie interesują i od teraz przez cały tydzień będziemy mieć w głowie tylko mecz z Wartą. Oczywiście stawiamy sobie cele, ale widzicie, nawet nie pamiętam, gdzie w tym roku odbędą się Mistrzostwa Polski, mimo że miejsce i termin są już znane.

Rozmawiał: mazzano