GKS Katowice - Arka Gdynia 1:2 (Duda 43' - Jarzębowski 5', Kubowicz 24')

GKS: Łukasz Budziłek - Dominik Sadzawicki M, Adrian Napierała, Mateusz Kamiński, Bartłomiej Chwalibogowski - Krzysztof Wołkowicz, Grzegorz Fonfara, Sławomir Duda (70' Kamil Cholerzyński), Janusz Gancarczyk - Przemysław Pitry - Deniss Rakels (78' Jewhen Radionow)

Arka: Michał Szromnik M - Dawid Kubowicz, Krzysztof Sobieraj, Tomasz Jarzębowski, Piotr Tomasik - Damian Krajanowski, Radosław Pruchnik (67' Michał Rzuchowski M), Piotr Kuklis (87' Rafał Grzelak), Marcin Radzewicz (80' Marcin Dettlaff) - Mateusz Szwoch M - Łukasz Zwoliński M

Żółte kartki: Kamiński, Kowalczyk (GKS) - Krajanowski, Tomasik, Sobieraj, Grzelak (Arka)

Czerwona kartka: Krajanowski (za dwie żółte)

W wyjściowym składzie Arki, w wyniku kartkowej absencji dwóch najlepszych strzelców drużyny, być może po raz ostatni pojawił się Łukasz Zwoliński. W środku pola trener Sikora postawił na tercet Pruchnik - Szwoch - Kuklis. Cieszy zwłaszcza obecność pierwszego z nich, ponieważ w tygodniu nie mógł trenować na pełnych obrotach po urazie jakiego nabawił się w Grudziądzu. Gospodarze w swoim najsilniejszym zestawieniu. Trener Górak nie zdecydował się na roszady kadrowe, desygnując do gry między innymi Łotysza Rakelsa, który po sezonie odchodzi z Katowic.

Bramkę dla Arki przyniosła już druga ofensywna akcja. W pierwszej świetnym obrotem popisał się Łukasz Zwoliński, ale obrońcy zdołali wybić piłkę, natomiast kolejna próba przyniosła bramkę po cudownej akcji Arkowców! Gieksiarze wybili krótko rozegrany przez Arkę stały fragment gry, piłkę zebrał Radosław Pruchnik, dograł prostopadle do Mateusza Szwocha, ten po zwodzie podał do wbiegającego Tomasza Jarzębowskiego, który pięknym plasowanym strzałem zmieścił piłkę między Budziłkiem a słupkiem! To było piękna akcja, a podanie Szwocha palce lizać! Filigranowy pomocnik zapisał na swoje konto w tej akcji dziewiątą asystę w sezonie. GKS mógł odpowiedzieć w 10 minucie, gdy zaspali obrońcy Arki, pozwolili Pitremu zagrać do Rakelsa, na szczęście Łotysz w świetnej sytuacji przeniósł piłkę nad bramką. W 18 minucie mający do tej pory wyłącznie okazję wybijać piłkę nogami Szromnik zanotował pierwszą interwencję, ale strzał Pitrego z dystansu mógł go tylko rozgrzać. W 22 minucie powinno być 2:0! O piłkę powalczyli kolejno Radzewicz i Pruchnik, w sytuacji sam na sam z Budziłkiem znalazł się Zwoliński, ale nie miał pomysłu jak uderzyć i trafił w wybiegającego bramkarza. Co się odwlecze... W 24 minucie rzut wolny tuż obok chorągiewki wywalczył Krajanowski, Radzewicz dorzucił doskonale w pole karne, a Kubowicz wykorzystał swój największy atut i wbił gwoździa z nabiegu na krótki słupek! Budziłek bez szans, GKS 0 - Arka 2! W 28 minucie w pole karne Arki wbiegł Fonfara, ale doskoczyło do niego pięciu Arkowców i zablokowali jego strzał. Po kwadransie słabej gry gospodarzy i kilku pomyłek sędziowskich, fatalnie prowadzący mecz arbiter popełnił w ciągu dwóch minut dwie kardynalne pomyłki. Najpierw podarował gola gospodarzom, nie zauważając ręki Dudy przy przyjęciu piłki w polu karnym, a następnie dał Arce rzut karny za teatralny pad Radzewicza w polu karnym. Niestety, oliwa wypłynęła na wierzch i Kuklis w koszmarny sposób podał piłkę bramkarzowi zamiast dać Arce ponownie dwubramkowe prowadzenie. Pechowy strzelec w rozmowie z reporterem stacji Orange Sport przyznał, że w ostatniej chwili zmienił zdanie co do sposobu wykonywania karnego. Zemściło się to i Arka zeszła na przerwę z prowadzeniem 2:1.

Antybohaterem początku drugiej połowy był Damian Krajanowski. Kapitan Arki najpierw ostro zrugał sędziego za złą decyzję przy wybiciu piłki za boisko, a po kilku minutach za równie ostry atak tym razem na boisku dostał drugą żółtą kartkę i musiał opuścić boisko. Po czasie można ocenić, że błąd popełnił w tym momencie trener Sikora nie zdejmując po pierwszej scysji z arbitrem nakręconego dziś zbyt mocno "Krajana", który niemal w każdej sytuacji szukał kontaktu werbalnego z arbitrem i był na jego celowniku. Ale jak to się mówi, mądry Polak po szkodzie... W efekcie od 55 minuty Arka grała w osłabieniu. W 62 minucie równie źle jak Zwoliński przed przerwą zachował się doświadczony Pitry, który w sytuacji sam na sam ze Szromnikiem nie podniósł głowy i uderzył wprost w bramkarza. W 67 minucie przy dośrodkowaniu zawahał się Szromnik, na szczęście żaden z gospodarzy nie zamknął dośrodkowania. Po chwili fani "Gieksy" zaprezentowali na Blaszoku oprawę składającą się z transparentów na dwóch kijach i rac, a Szromnikowi w opadającym dymie dopisało szczęście. Bardzo źle piąstkował łatwe dośrodkowanie prosto na nogę zawodnika gospodarzy, ale Kowalczyk chybił minimalnie do pustej bramki. Widowisko oprócz kibiców uatrakcyjnić postanowił też sędzia, który w prawie każdej sytuacji podejmował złą decyzję. W 79 minucie przykład z niego wziął Szwoch i zamiast uderzać próbował podać do Zwolińskiego, ale ten się poślizgnął. Po chwili hat-trick złych piąstkowań skompletował Szromnik, ale Kamiński nie potrafił uderzyć celnie na bramkę. Komentatorzy Orange Sport ostro skrytykowali bramkarza Arki, który przy każdej interwencji na przedpolu był dziś niepewny. W 82 minucie piłkę na nodze w polu karnym Arki miał Kowalczyk, ale uderzył mocno nad poprzeczką. W czwartej minucie doliczonego czasu gry najpierw Szromnik świetną interwencją zatrzymał Pitrego i uratował zwycięstwo, a później kolejnym złym piąstkowaniem, przyprawił kibiców o palpitacje serca. Na szczęście "Gieksa" nie wykorzystała tego i Arka udowodniła, że jest niezatapialna!