Na ostatni mecz wyjazdowy przed sezonem ogórkowym wybraliśmy się do Warszawy, odwiedzić stadion Polonii. Była to nasza pierwsza wizyta na Konwiktorskiej od czasu zerwania zgody, więc mogło dziać się wiele… i tak właśnie było. Ale po kolei. Zbieramy się na głównym o godzinie 10:30 i razem pociągiem wyjeżdżamy w kierunku stolicy. Zanim jednak tak się stało mogliśmy doświadczyć wspaniałej inteligencji stróżów prawa. Otóż w ostatniej chwili dowiedzieli się, że każdy z nas wykupił bilet indywidualnie i będziemy rozrzuceni po wszystkich wagonach. W panice wyrzucili podróżnych z wagonu numer 1, mówiąc że teraz jest nasz ;-). Tak oto, płacąc jedynie 30 zł dostaliśmy najlepszą miejscówkę w pociągu. Podróż mija spokojnie, bez atrakcji. Atmosfera piknikowa. W Warszawie meldujemy się parę minut przed 17, gdzie czeka na nas bus, którym udajemy się na stadion. Na miejscu zauważyliśmy, że białych kasków jest 2 razy więcej niż nas. Chyba spodziewali się żółto – niebieskiej inwazji. Wpuszczanie idzie dosyć sprawnie i bez większych kłopotów. Półtorej godziny przed meczem pojawiamy się w pełnym składzie na sektorze gości z jedną flagą "MIMO WIELU PRZECIWNOŚCI ARKA GDYNIA WITA W ROLI GOŚCI" i czekamy na pierwszy gwizdek. O pierwszej części spotkania nie będę wiele pisał, bo nie ma o czym. Dobry doping Polonii. A z naszej strony, no cóż… połowa zajadała się słonecznikiem, a druga połowa pizzą. Oprócz pojedynczych okrzyków niewiele byliśmy w stanie zrobić. Piłkarze do przerwy remisują 0-0, ale to właściwie mało, kogo obchodziło. Wszystko zaczęło się tak naprawdę w drugiej połowie, a dokładnie od transparentu wywieszonego przez kibiców Polonii. Widniał na nim napis „TU POWINNY WISIEĆ FLAGI BRATA, LECZ ON POSŁUCHAŁ INNEGO I ZOSTAWIŁ BLIŹNIEGO”, co oczywiście odnosiło się do niedawno zerwanej zgody. Warto dodać, że część napisu „FLAGI BRATA, LECZ ON” była na żółto-niebieskim tle, a dalsza część „POSŁUCHAŁ INNEGO” na biało-niebieskim (choć powinna być na niebiesko-białym). Reszta na zwykłym białym płótnie. W naszym sektorze pozostałoby to zapewne bez jakiegoś wielkiego echa, ale gdy poloniści postanowili ‘pojechać’ po naszych braciach to nie mogliśmy tego tak zostawić. Ubliżając najpierw Kolejorzowi a następnie KSZO zmusili nas do riposty. Z naszej strony poszły wrzuty na Koronę a trochę później na samą Polonię. No i dostali to, na co czekali – zaczęło się wzajemne ubliżanie. Nie wiem, co chcieli zdziałać tą „akcja”, ale doprowadzili do takiej sytuacji, której nie chciała chyba żadna ze stron. Śmieszą mnie wypowiedzi osób mówiących, że to my zaczęliśmy bluzgać. Albo byli na innym meczu, albo mają rozdwojenie jaźni. Po wymianie uprzejmości u nas zaczął się dobry jak na taka ilość osób doping. Wielokrotnie pozdrawialiśmy Lecha, KSZO oraz Zagłębie, które wspierało nas w liczbie 5-iu głów, za co oczywiście serdeczne dzięki! Ze strony Polonii usłyszeliśmy jeszcze hasło, „Co wy śpiewacie jak wy się LECHA słuchacie?!”, na co od nas poszła riposta „Nie wspieraliście więc sami ją zerwaliście”. Nie doczekaliśmy się odpowiedzi. Ciekawa sytuacja miała miejsce w przerwie, gdy na płocie wisiała jednie część transparentu, a dokładnie „TU POWINNY WISIEĆ FLAGI BRATA”. Na krytej pojawiły się gromkie i głośne brawa. A co oznacza ten niedokończony trans?? Otóż można odebrać to tak, że Polonia żałuje zerwanej zgody i chciałaby ją odnowić. No bo słowo „powinny” znaczy że chcą. I na to właśnie hasło usłyszeliśmy oklaski. Jednak, gdy transparent został dokończony, sprawy nabrały innego biegu. Po meczu parę osób napina się zza płotu i zza sektora gości, ale generalnie ich zlewamy. Jesteśmy przetrzymywani na stadionie jeszcze półtorej godziny, po czym ruszamy busem w stronę dworca. Przed północą opuszczamy Warszawę i kilka minut po 5 jesteśmy w Gdyni. Droga powrotna również bez jakichkolwiek atrakcji. Cały wyjazd oceniam pozytywnie. Szkoda tylko, że jeździ nas coraz mniej. Jeszcze raz wielkie podziękowania dla 5 osób z Zagłębia Lubin którzy postanowili nas wesprzeć! Pozdro bracia!