(Kornik) Na wstępie chcieliśmy przywitać Pana w roli większościowego udziałowca Arki. Jakie ma Pan pierwsze wrażenia po przejęciu żółto-niebieskich? 

(Michał Kołakowski) Wrażenia są bardzo pozytywne. Przekonuję się, że Gdynia jest fantastycznym miastem do życia, a Arka klubem z olbrzymim potencjałem. Za mną między innymi spotkania z panem prezydentem Wojciechem Szczurkiem oraz z przedstawicielami Stowarzyszenia Kibiców Gdyńskiej Arki – w obu przypadkach wyczuwalna była autentyczna troska o
dobro klubu i chęć współpracy. Z drugiej strony już teraz mogę stwierdzić, że struktury administracyjne i kwestie finansowe klubu wymagają poprawy. Uważam, że bez opanowania tych spraw, nie da się zrobić postępu sportowego.

Proszę nam powiedzieć, skąd wziął się u Pana pomysł zakupu pakietu większościowego Arki?

Myślę, że dla każdego, kto interesuje się piłką i pracuje w tej branży, prowadzenie klubu jest wymarzonym wyzwaniem. Gdy pojawiła się możliwość zakupu pakietu większościowego Arki, marzenie to stało się realne. Arka zawsze wydawała mi się ciekawym i wyrazistym klubem. Z ogromnym, jednak nie do końca wykorzystywanym potencjałem. Ostatnie tygodnie zdecydowanie to potwierdzają. Piłkarski klimat wyczuwalny jest w gdyńskim powietrzu.

Jak przebiegały negocjacje z rodziną Midaków? 

Negocjacje trwały kilka tygodni i odbywały się na logicznych, uczciwych zasadach. Więcej szczegółów, zgodnie z umową, niestety nie mogę zdradzić.

Nie zrażała Pana potężna dziura budżetowa, którą wygenerowała Arka za czasów rządów Dominika Midaka? 

Z pewnością był to niepokojący czynnik, który starałem się możliwie dokładnie przeanalizować. Uważam, że przy mądrym zarządzaniu jest duża szansa, by wyjść na prostą.

Czy ma Pan już w głowie plan naprawczy Arki i szybkie załatanie wspomnianej dziury budżetowej? 

Tak, mam konkretny plan i już podjąłem pierwsze działania.

Jakie to działania? 

Ograniczenie wydatków do niezbędnych, renegocjacja umów – jeśli jest to możliwe, a także stopniowe spłacanie zastanych zaległości. Od pierwszego dnia w klubie uważnie przeglądam i analizuję wszystkie dokumenty. Równocześnie realizuję deklarację o dokapitalizowaniu spółki. Podczas czwartkowego nadzwyczajnego walnego zgromadzenia akcjonariuszy podjęto m.in. uchwałę o zwiększeniu kapitału zakładowego o 1 mln zł.  Powołano również nową radę nadzorczą, moim zdaniem bardzo kompetentną. Cieszy także fakt uzyskania dodatkowych środków z tarczy antykryzysowej. W dyskusji o planie naprawczym, nie możemy zapominać o kwestiach sportowych. Nadchodzące tygodnie będą bardzo ważne – od wyników na boisku wiele będzie zależeć.

Czy w najbliższym czasie możemy spodziewać się zmian w pionie sportowym Arki? 

W przypadku jakichkolwiek zmian, najpierw dowiedzą się o nich pracownicy klubu, a dopiero później ogłosimy to publicznie. 

Wie Pan, dlaczego o to pytam. Ostatnie dwa okienka transferowe zostały  kompletnie zawalone, co w dużej mierze przełożyło się na miejsce w tabeli, które obecnie zajmuje Arka. 

Oczywiście, ostatnie okna transferowe nie były dla Arki dobre. Zabrakło również szczęścia. Uważam natomiast, że pracownicy pionu sportowego poruszają się w określonych realiach finansowych i proponują lub realizują rozwiązania zgodne z nimi. Szalenie ważne są też: tempo podejmowania decyzji i konsekwentne działanie bez odstępstw od planu. Jeśli ten mechanizm zadziała, skutki powinny być dobre. Za efekt końcowy odpowiada przede wszystkim właściciel.

Celem na ten sezon jest utrzymanie. Jakie dalsze plany „na Arkę” ma Michał Kołakowski?

Mam propozycję: najpierw się utrzymajmy, a gdy uda nam się zrealizować ten cel, wzniesiemy toast i z przyjemnością porozmawiam wówczas o planach długofalowych. Na pewno mam przygotowanych kilka scenariuszy. 

Czy w kwestiach sportowych będzie Pan mocno korzystał z wiedzy i kontaktów swojego taty? 

Mój ojciec ma ogromne doświadczenie i świetne rozeznanie na rynku piłkarskim. Uważam, że w interesie naszego klubu jest korzystać z tego doświadczenia i wiedzy jak
najwięcej.

Jak będzie wyglądała polityka transferowa Arki?  

Pierwszym wyborem zawsze będzie perspektywiczny, polski zawodnik. Ponieważ z czasem chcemy wypracować przychody z transferów, będziemy starali się rozwijać młodych piłkarzy. Zdaję sobie sprawę ze znaczenia solidnej piramidy szkoleniowej i z pewnością konsekwentnie będziemy ją budować. Dopiero w przypadku, gdy wymaganej jakości na danej pozycji nie znajdziemy na rynku polskim, będziemy szukać za granicą.

Możemy się spodziewać ruchów „do klubu” ze stajni KFM-u (Kołakowski Football Management - przyp. red.).

Jeżeli będzie to dobre zarówno dla zawodnika, jak i dla Arki, a do tego możliwe pod względem finansowy, to dlaczego nie?

Czy decyzja o zatrudnieniu trenera Mamrota, to Pana pomysł? Jednym ruchem wlał Pan w serca kibiców Arki sporo nadziei, że jeszcze nie wszystko w tym sezonie jest stracone. Zresztą ruch ten z podziwem i uznaniem przyjęła cała piłkarska Polska. Nie ma co ukrywać, że trener Mamrot to czołówka wśród szkoleniowców w kraju. 

Uważam, że Ireneusz Mamrot był najlepszą z dostępnych opcji na polskim rynku. Wiadomo, że trener mógł czekać na ofertę z innego, na ten moment lepszego klubu, jednak podjął decyzję o pracy w Arce. Kluczem było przekonanie trenera do naszej wizji. Wielkie znaczenie miały tu wiedza i doświadczenie negocjacyjne mojego ojca.

Przyjmijmy czarny scenariusz jaki grozi Arce, czyli spadek. Co wtedy? Szykujecie też plan na bądź co bądź najgorszy dla Gdyni i całego środowiska związanego z
Arką scenariusz? 

Jesteśmy przygotowani na każdy wariant. Zapewniam, że damy radę. Obecny sezon jest bardzo nietypowy. Czeka nas wyjątkowo krótka przerwa między rozgrywkami. Równocześnie sytuacja Arki jest coraz lepsza, ale nadal bardzo skomplikowana. Będziemy obserwować rozwój wydarzeń i reagować najlepiej, jak potrafimy.  

Dziękujemy za rozmowę i życzymy powodzenia u sterów Arki. Od nas kibiców ma Pan czystą kartę i wierzymy, że pod nowym przywództwem Arka Gdynia stanie się
mocno znaczącą w Polsce marką.

Bardzo dziękuje za rozmowę i sympatyczne przyjęcie. Wierzę, że wspólnie zbudujemy silną Arkę.

Rozmawiał: Kornik